Uśmiechnął się triumfalnie do samego siebie, spostrzegłszy w bocznym lusterku, że rażące go w oczy promienie światła bijące z pędzącego samochodu przyjaciela, wraz z narastającą odległością, tracą na sile. Po raz pierwszy od dłuższego czasu szatyn przejął prowadzenie w wyścigu po płycie starego, opuszczonego lotniska. Doprawdy rajcowało go to miejsce, tutejsza atmosfera, pewnego rodzaju prywatność, a przede wszystkim czarne niebo pełne gwiazd. Noc była jedyną porą dnia, w której Justin i Jordan mogli ciężką nogą stąpnąć na pedale gazu bez szansy zostania złapanymi przez policję. Osiąganie zapierających dech w piersiach prędkości było dla nich odskocznią od ciężkiej pracy oraz stresów z nią związanych.
Kątem oka zerknął na licznik prędkości, który wskazywał dwieście dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę. To nie była maksymalna szybkość jaką mogło osiągnąć jego ukochane Lamborghini Aventador, jednak szatyn nie odczuwał potrzeby udowodnienia komuś, że stać go na więcej. Od pewnego czasu zaczął doceniać życie i cieszył się każdą jego chwilą. Śmierć Prestona wielu rzeczy go nauczyła, lecz nie od wszystkich mógł odbiec natychmiastowo. Odbudowa życia wymagała cierpliwości, a "cierpliwość to czas"- powiadała niegdyś Justinowi babcia.
Zaciągnąwszy hamulec ręczny, szatyn pozwolił maszynie przelawirować, przekraczając przy tym wyznaczoną linię mety, a potem zatrzymał pojazd w przeciwnym kierunku do odbytej przed chwilą jazdy. Spostrzegłszy wibrujący telefon leżący nieopodal skrzyni biegów, Justin zmrużył podejrzliwie oczy chcąc najpierw upewnić się, że nie jest to żadna sprawa służbowa. Ostatnie dni w pracy były męczące jak nigdy wcześniej i jedyne o czym marzył to choć krótki urlop na zregenerowanie ciała i umysłu.
- Kayle, co się dzieje?- zapytał niepewnie, majstrując przy zestawie głośnomówiącym.
- Justin... Booo dostałyśmy podwyżkę i poszłyśmy to opić z dziewczynami iii...-przeciągnęła kilka razy, czkając pomiędzy wyrazami.- Nie mogę wstać ani iść... Przyjedziesz po mnie?
- Zaraz, gdzie jesteś?- chłopak westchnął ciężko, zawieszając wzrok na Jordanie nadjeżdżającym do mety.
- Na krawężniku przy Supperclub... Dziewczyny mnie zostawiły i teraz siedzę sobie i kręci mi się...- odparła niemrawo, przez co w myślach Justina pojawiła się wizja jego totalnie zalanej przyjaciółki, z zażenowaniem kryjącej twarz w dłoniach. Znając życie, pewnie o wiele się nie pomylił. W niektórych kwestiach Kayle była bardzo przewidywalna.
- Będę za kilka minut. Nie ruszaj się stamtąd i proszę Cię z nikim nie rozmawiaj- rozkazał, zanim się rozłączył .
Bieber wyszedł z auta i spojrzał znacząco na naburmuszonego murzyna opierającego się o swoje czerwone Ferrari.
- Zwycięzca jest tylko jeden, białasie...- zaśmiał się West.
- Mistrz wrócił do formy- odparł rozbawiony szatyn, naciągając na ramiona swoją czarną, skórzaną kurtkę, którą kupił będąc jeszcze w ostatniej klasie liceum. Mimo upływu lat, wciąż miał do niej ogromny sentyment.
- Chyba mistrz obciachu. Popraw portki bo całe majtki Ci widać- wytknął Jordan, na co Justin chwyciwszy za szlufki od paska swoich spodni, podciągnął je przesadnie wysoko.
- Oooo tak, uwielbiam ten ścisk jajek- zasyczał chłopak uśmiechając się sztucznie.
- Wcale nie pytam co Kayla robi z Tobą w łóżku, więc oszczędź mi tego proszę- czarnowłosy pokręcił głową, teatralnie wywracając oczami.
- Nawet nie zamierzałem Ci o tym mówić, ale uwierz, że jest dobra- wyszczerzył się szatyn, opuszczając krok spodni do poziomu kolan. Taki był już jego nawyk w ich noszeniu... - A jak już o niej mowa, to muszę lecieć bo dzwoniła przed chwilą i jest ostro schlana.
- Jasne. Do poniedziałku- rzucił Jo, zanim Justin wsiadł do swojej czarno-matowej "rakiety" i odjechał z piskiem opon.
Droga trwała pare minut, lecz tyle czasu wystarczyło by humor chłopaka diametralnie się zmienił. Ostatnimi czasy Bieber coraz częściej przyłapywał się na tym, że jego oczy robiły się szklane, a myśli zahaczały o śmierć Preston'a. W sumie dla wszystkich ten temat wciąż był poruszający. Oficjalnie przyczyną jego zgonu było pęknięcie niewykrytego wcześniej tętniaka, a nieoficjalnie... Cóż, o tym wiedział tylko Justin, Jordan oraz organizacja w której pracowali... Szczęście w nieszczęściu, że "Daredevils" miało układy z patomorfologiem robiącym sekcję zwłok Wallis'a. Gdyby nie lewe dokumenty, policja zaczęłaby węszyć wokół jego najbliższych, co prędzej czy później pociągnęłoby wszystkich udziałowców na dno.
Widząc z oddali skuloną, kobiecą sylwetkę siedzącą na skraju chodnika, szatyn zacisnął pięści na kierownicy i głośno wypuścił powietrze z ust. Chciał oszukać samego siebie, że tą kompletnie zalaną osobą nie jest Kayle. Jednak im mniejszy był pomiędzy nimi dystans, tym bardziej były rozwiewane jego wątpliwości.
Zwróciwszy uwagę na przechodzących imprezowiczów, którzy na widok najnowszego Lamborghini i to jeszcze z limitowanej edycji, specjalnie zatrzymali się by skomentować jego aparycję, brązowooki zaśmiał się pod nosem. Zapewne część z po prostu liczyła na spotkanie jakiegoś wpływowego rapera. Niestety Bieber musiał ich zaskoczyć, wystawiając najpierw na asfalt swoje stopy odziane w zwykłe białe Supry, a potem ukazując prawie nikomu nieznaną twarz. Jedynie poszczególne osoby, w większości grube ryby poznały i oddały chłopakowi respekt. Nie można było ukrywać, że w swoim fachu był najlepszy, a co się z tym wiąże niepokonany.
- Widzę, że dobrze się bawiłaś..- westchnął Justin, unosząc podbródek dziewczyny, aby uzyskać z nią kontakt wzrokowy. Niestety nie zdziałał tym wiele. Oczy Kay błądziły po całej okolicy, jakby nie mogła skupić się na niczym konkretnym. - No już, wstajemy- ujął ją pod pachami i podniósł powoli do pionu, jednak nie zaobserwowawszy żadnej reakcji ze strony brunetki, wziął ją na ręce i usadził w aucie na siedzeniu pasażera.
Bieber wyszedł z auta i spojrzał znacząco na naburmuszonego murzyna opierającego się o swoje czerwone Ferrari.
- Zwycięzca jest tylko jeden, białasie...- zaśmiał się West.
- Mistrz wrócił do formy- odparł rozbawiony szatyn, naciągając na ramiona swoją czarną, skórzaną kurtkę, którą kupił będąc jeszcze w ostatniej klasie liceum. Mimo upływu lat, wciąż miał do niej ogromny sentyment.
- Chyba mistrz obciachu. Popraw portki bo całe majtki Ci widać- wytknął Jordan, na co Justin chwyciwszy za szlufki od paska swoich spodni, podciągnął je przesadnie wysoko.
- Oooo tak, uwielbiam ten ścisk jajek- zasyczał chłopak uśmiechając się sztucznie.
- Wcale nie pytam co Kayla robi z Tobą w łóżku, więc oszczędź mi tego proszę- czarnowłosy pokręcił głową, teatralnie wywracając oczami.
- Nawet nie zamierzałem Ci o tym mówić, ale uwierz, że jest dobra- wyszczerzył się szatyn, opuszczając krok spodni do poziomu kolan. Taki był już jego nawyk w ich noszeniu... - A jak już o niej mowa, to muszę lecieć bo dzwoniła przed chwilą i jest ostro schlana.
- Jasne. Do poniedziałku- rzucił Jo, zanim Justin wsiadł do swojej czarno-matowej "rakiety" i odjechał z piskiem opon.
Droga trwała pare minut, lecz tyle czasu wystarczyło by humor chłopaka diametralnie się zmienił. Ostatnimi czasy Bieber coraz częściej przyłapywał się na tym, że jego oczy robiły się szklane, a myśli zahaczały o śmierć Preston'a. W sumie dla wszystkich ten temat wciąż był poruszający. Oficjalnie przyczyną jego zgonu było pęknięcie niewykrytego wcześniej tętniaka, a nieoficjalnie... Cóż, o tym wiedział tylko Justin, Jordan oraz organizacja w której pracowali... Szczęście w nieszczęściu, że "Daredevils" miało układy z patomorfologiem robiącym sekcję zwłok Wallis'a. Gdyby nie lewe dokumenty, policja zaczęłaby węszyć wokół jego najbliższych, co prędzej czy później pociągnęłoby wszystkich udziałowców na dno.
Widząc z oddali skuloną, kobiecą sylwetkę siedzącą na skraju chodnika, szatyn zacisnął pięści na kierownicy i głośno wypuścił powietrze z ust. Chciał oszukać samego siebie, że tą kompletnie zalaną osobą nie jest Kayle. Jednak im mniejszy był pomiędzy nimi dystans, tym bardziej były rozwiewane jego wątpliwości.
Zwróciwszy uwagę na przechodzących imprezowiczów, którzy na widok najnowszego Lamborghini i to jeszcze z limitowanej edycji, specjalnie zatrzymali się by skomentować jego aparycję, brązowooki zaśmiał się pod nosem. Zapewne część z po prostu liczyła na spotkanie jakiegoś wpływowego rapera. Niestety Bieber musiał ich zaskoczyć, wystawiając najpierw na asfalt swoje stopy odziane w zwykłe białe Supry, a potem ukazując prawie nikomu nieznaną twarz. Jedynie poszczególne osoby, w większości grube ryby poznały i oddały chłopakowi respekt. Nie można było ukrywać, że w swoim fachu był najlepszy, a co się z tym wiąże niepokonany.
- Widzę, że dobrze się bawiłaś..- westchnął Justin, unosząc podbródek dziewczyny, aby uzyskać z nią kontakt wzrokowy. Niestety nie zdziałał tym wiele. Oczy Kay błądziły po całej okolicy, jakby nie mogła skupić się na niczym konkretnym. - No już, wstajemy- ujął ją pod pachami i podniósł powoli do pionu, jednak nie zaobserwowawszy żadnej reakcji ze strony brunetki, wziął ją na ręce i usadził w aucie na siedzeniu pasażera.
*
Zaciągnąwszy się dymem tytoniowym, szatyn oparł się o zimną, balkonową barierkę i zerknął na fotografię przyjaciółki, którą ciepły, delikatny wiatr usiłował mu wyrwać z ręki. Justin obawiał się, że wkrótce Kayle naprawdę odejdzie. Od pewnego czasu zachowywała się dosyć dziwnie, unikała rozmów, a do tego pracowała na rejsach Los Angeles-Londyn-Bogota-Nowy Jork, przez co w domu praktycznie bywała przez dwa dni w tygodniu.
Z uśmiechem na twarzy obejrzał się do tyłu, by ujrzeć przez szybę brunetkę śpiącą przy słabo świecącej nocnej lampce. Bieber bał się ją stracić choć wiedział, że prędzej czy później to będzie musiało nastąpić. Umowa była jasna- będą ze sobą sypiali bez zobowiązań dopóki w ich życiu nie pojawią się inni ludzie. Jednak co jeśli taki układ zaczynał podobać się chłopakowi coraz bardziej? Pomijając ostatnie tygodnie, Carter była dla niego opoką, dobrą partnerką w łóżku, a i nawet zdarzało jej się ugotować obiad.
Przygasiwszy papierosa o dno szklanej popielniczki stojącej na parapecie, po cichu ruszył do sypialni, gdzie ułożył się na swojej stronie materaca, uprzednio zgaszając światło na stoliku nocnym przyjaciółki.
- Która godzina?- jęknęła zaspana Kayle, przewracając się z boku na bok, tym samym kładąc głowę na nagim torsie Justina.
- Dochodzi czwarta- wyszeptał, pogłaskawszy przyjaciółkę po gęstwinie ciemnobrązowych włosów.- Śpij dalej.
Z uśmiechem na twarzy obejrzał się do tyłu, by ujrzeć przez szybę brunetkę śpiącą przy słabo świecącej nocnej lampce. Bieber bał się ją stracić choć wiedział, że prędzej czy później to będzie musiało nastąpić. Umowa była jasna- będą ze sobą sypiali bez zobowiązań dopóki w ich życiu nie pojawią się inni ludzie. Jednak co jeśli taki układ zaczynał podobać się chłopakowi coraz bardziej? Pomijając ostatnie tygodnie, Carter była dla niego opoką, dobrą partnerką w łóżku, a i nawet zdarzało jej się ugotować obiad.
Przygasiwszy papierosa o dno szklanej popielniczki stojącej na parapecie, po cichu ruszył do sypialni, gdzie ułożył się na swojej stronie materaca, uprzednio zgaszając światło na stoliku nocnym przyjaciółki.
- Która godzina?- jęknęła zaspana Kayle, przewracając się z boku na bok, tym samym kładąc głowę na nagim torsie Justina.
- Dochodzi czwarta- wyszeptał, pogłaskawszy przyjaciółkę po gęstwinie ciemnobrązowych włosów.- Śpij dalej.
***
Wiem! Wiem, że musieliście czekać na mój powrót dość długo, ale miałam swoje powody. Co do opowiadania, mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, chociaż w pierwszym rozdziale nie popisałam się zbytnio. Eh...znowu trzeba oswoić się z językiem polskim. Jeśli mogę was prosić, powiedzcie mi czy warto bym dalej to pisała ;-)
omg to jest świetne, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. uwielbiałam Twoją poprzednią historię, a coś mi się wydaje że tą również pokocham x
OdpowiedzUsuńJeeeej... Super! Mi się strasznie podoba! Przede wszystkim sposób w jaki piszesz jest cudowny :) Na razie nie za bardzo się domyślam jaka będzie fabuła opowiadania, ale będę na pewno czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńGdybyś mogła, byłabym wdzięczna gdybyś informowała mnie o nowych rozdziałach w zakładce SPAM na moim drugim blogu http://west-coast-nigga.blogspot.com/
Ten mój blog o Justinie miał przerwę i zastanawiam się, czy nie zacząć go od nowa :p Natomiast na bloga, do którego wysyłam link, zaglądam regularnie ;)
to jest jedni z najlepszych opowiadań jakie czytam :)jasne, że masz pisać dalej to jest cudne
OdpowiedzUsuńSkąd masz taki boski szablon? (:
OdpowiedzUsuńOCZYWIŚCIE, ŻE WARTO ABYŚ DALEJ PISAŁA! KOCHAM TO OPOWIADANIE.<3
oczywiście, że warto dalej pisać to jest takie ndshb przyznam się, że rónież uwielbiam twoje opowiadania! i proszę informuj mnie o rozdziałach
OdpowiedzUsuń@MalikDrug ;)
AHHH! STRASZNIE SIĘ CIESZĘ ŻE WRÓCIŁAŚ!!!! Podoba mi się twój styl pisania, jak już mówiłam chyba za każdym razem na twoim wcześniejszym blogu, ale noooo bardzo ci tego zazdroszczę i podziwiam! Tak z ciekawości, ile masz lat ? ;)
OdpowiedzUsuńEhh mam już 19 na karku...
UsuńWitam Cię Fun, strasznie się ucieszyłam słysząc że jednak do nas wracasz. Warto, warto pisać bo przychodzi ci to z łatwością i dopiero teraz sobie przypomniałam jak dobrze wczuwam się w twoją twórczość, czytałam rozdział i nie mogę ci niczego zarzucić, perfekcja, świetnie opisujesz i dobierasz słowa, brakowało mi porządnych opowiadań, mam nadzieję że zostaniesz na dłużej. Ohh...Czekam na drugi rozdział bo ciekawie mnie wprowadziłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Jak najbardziej warto, rozdział bardzo mi się podoba, nie mam zastrzeżeń w sumie do niczego, idealnie.
OdpowiedzUsuń-Ten rozdział tak jak i cały blog jest świetny. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału. Jesteś cudowna.
OdpowiedzUsuńTrzyma kciuki i życzę weny.
----
Jak masz czas wpadnij do mnie na www.doyoulovemejustin.blogspot.com
Byłabym wdzięczna gdybyś sama skomentowała i udostępniła na swoim blogu. Dopiero zaczynam i mogę liczyć na jakieś wskazówki z twojej strony ?
Chyba nie muszę Ci mówić, że jest wspaniały, prawda? Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że wracasz. Zaintrygowało mnie to opowiadanie, mimo że spotkałam się już nie raz z podobną fabułą. Jednak liczy się wykonanie, a Twoje jest z pewnością najlepsze.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny.
Ps: Świetny szablon! (:
bardzo fajny rozdział, przyjemnie się go czytało : ) czekam na następny buziaki : *
OdpowiedzUsuńboskie jak zwykle. cieszę się, że wróciłaś po takiej przerwie *-*
OdpowiedzUsuńsama też zaczynam od nowa ale link podam ci w spamie. a tymczasem jak możesz informuj mnie o nn na tt @demiicz <3
Cieszę się niezmiernie, że udało mi się natknąć na Twojego bloga. Widzę, że z biegiem czasu powstają coraz to lepsze opowiadania z Justinem, co bardzo mnie cieszy:) Nie to żebym marudziła, ale jestem odrobinę wymagającym czytelnikiem i dużą uwagę przywiązuję do stylu pisania i treści, a nie tylko do obsady. Szablon skromny, ale bardzo ładny, spokojny, nie palący oczu mocną kolorystyką. Piszesz bardzo dobrze, masz bogate słownictwo, wchłonęłam ten rozdział w minutę i od razu czułam niebywale duży niedosyt. Nie wiem jeszcze do końca o czym będzie opowiadanie, piszesz dosyć tajemniczo i mało przewidywalnie, co bardzo się ceni:))Justin doświadczył utraty bliskiej osoby, przez co zaczął bardziej doceniać życie, próbuje je trochę zmienić. Kiedyś moja ciocia powiedziała mi, że śmierć każdej bliskiej osoby czegoś nas uczy i w jakiś sposób zmienia nasz świat - albo na lepsze albo na gorsze. Kyle oblała swoją podwyżkę i skończyła imprezę na niemałym zgonie, na szczęście Justin się nią zaopiekował. Taki przyjaciel to skarb, bardzo zaskoczyłaś mnie tym, że ze sobą sypiają. Przyjaźń oparta na seksie bez zobowiązań? Na dłuższą metę coś takie nie wypali i któraś ze stron zacznie czuć coś głębszego...w typ przypadku padło chyba na Justina. Jestem ciekawa, co to za branża, w której pracuje i o co dokładnie chodzi ze śmiercią Prestona. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZ tego, co zauważyłam jesteśmy rówieśniczkami :)Piąteczka!:D
Jak znajdziesz chwilę, to zapraszam do mnie i z góry uprzedzam, że daleko mi do Ciebie w pisaniu:P
http://suckerlove-is-heaven-sent.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę duuużo weny! ;)
Hej ;)
UsuńNie wiedziałam, gdzie Cię powiadomić, więc powiadamiam tutaj. Wstawiłam nowy rozdział, więc jak coś - zapraszam :)
http://suckerlove-is-heaven-sent.blogspot.com/
Rozdział to po prostu poezja dla mojej duszy... Mimo, iż jest krótki, napisany po mistrzowsku. Czyżby Justinowi zależało na Kayle bardziej, niż na zwyczajnej przyjaciółce? Czuję, że to nie skończy się dobrze i oczywiście, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńchce następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne xo
OdpowiedzUsuńNoc była jedyną porą dnia >>>>>>>>> umarlam nugusie, hahahahahahahahahahahahah. Chce angielska historie :C
OdpowiedzUsuń@soodrew
Możesz mnie informować o nowych rozdzialach? @OfficialVici
OdpowiedzUsuńdopiero zaczynam to czytać ale fajne ;)
OdpowiedzUsuńdobrze tłumaczysz :)
Super <33
OdpowiedzUsuńnaprawdę super piszesz masz talent życzę więcej weny
OdpowiedzUsuńAhh, po przeczytaniu pierwszego rozdziału jestem pewna, że się nie zawiodę. Bogate słownictwo, oryginalny styl pisania i ciąg dalszy, którego nie moge rozgryźć. Zazwyczaj po przeczytaniu paru rozdziałów da się rozgryźć fabułę. Jednak Ty zaskakujesz. Wiem, że jestem tu dawno po czasie. Rzadko komentuję opowiadania, jednak jeśli opowiadanie mnie zaintryguje okazuję szacunek autorowi. No nic, pozostało mi jedynie czytać dalej i się delektować. :)
OdpowiedzUsuńHej! Zostałaś nominowana do LBA! Po więcej informacji zapraszam na mój blog: http://lust-for-arson.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuń