29 czerwca 2013

Rozdział drugi

             Otworzył koperty z rachunkami, które od co najmniej dwóch tygodni zalegały na stole kuchennym. Tak jak myślał, data spłaty ostatecznie powinna być dokonana kilka dni wcześniej. Jakby nie było, Kayle znowu zawaliła. W tym domu to ona miała zająć się korespondencją, jednak nawet temu zadaniu nie potrafiła sprostać. Pewnie gdyby przyszło co do czego, nawet nie zauważyłaby, że prąd i woda zostały odcięte. Po powrocie z pracy zostawiała walizkę na holu tuż przy wejściu do mieszkania, po czym wybywała  na miasto, żeby zabawić się z koleżankami. Wracała do domu w stanie poważnego upojenia alkoholowego, a następnego popołudnia wybywała na kolejne pięć dni. Od pewnego czasu jej życie stało się błędnym kołem, w którym zabrakło miejsca dla Justina oraz rzeczywistości.
           Dolawszy odrobinę mleka do dużego kubka świeżo zaparzonej kawy, szatyn przemieszał napój posrebrzaną łyżeczką, co rusz uderzając nią o ścianki naczynia i robiąc przy tym hałasu co niemiara. 
- Przestaniesz w końcu?!- z sypialni dobiegł cichy jęk.
                  Chłopak uśmiechnął się półgębkiem i ruszył do pokoju, w którym leżała jego przyjaciółka.
- Niemożliwe, czyżby główka bolała?- zapytał drwiącym tonem, uśmiechając się szeroko. Kayle nawet nie kwapiła się do odpowiedzi. Oddychała głęboko, próbując powstrzymać nękające ją mdłości. - Ile wypiłaś?
- Kupiłyśmy z Sarah butelkę Ballantines'a- wymruczała cichutko.
- Upadłaś na głowę?!- krzyknął szatyn, odłożywszy filiżankę na pobliskim stoliku nocnym z takim impetem, że aż krople kawy spłynęły po jej rancie.  - Naprawdę, pojebało Cię! Wiesz co Kay, czasami zachowujesz się  bardziej nieodpowiedzialnie niż nastolatka... 
- Wyluzuj, o co Ci chodzi...?- skrzywiła się, patrząc na Biebera wzrokiem pełnym pogardy.
- O to mi chodzi, że w przeciwieństwie do Ciebie Sarah ma metr osiemdziesiąt i też nie mało waży, a ty...- prychnął pod nosem ponownie łapiąc za ciepły napój.
- Co ja?- spojrzała znacząco na przyjaciela. - No, słucham?! - wrzasnęła głośno, przyprawiając samą siebie o jeszcze większy ból głowy.- No powiedz to!
- A ty masz tylko metr pięćdziesiąt i czterdzieści kilo. Nie zawsze możesz robić to co pozostali- wyjaśniał coraz to bardziej spokojnym tonem, widząc jak towarzyszka zaciska szczękę, próbując poskromić ból promieniujący w jej czaszce.
- Sugerujesz, że jestem inna?- spojrzała na przyjaciela zaszklonymi oczami i zacisnęła usta w prostą, wąską linię. Brązowooki okrężnym ruchem ręki zamieszał parę razy kawę w namyśle. Doskonale wiedział jak Carter zareaguje na słowa, które zamierzał za moment wypowiedzieć.
- Tak Kay, jesteś inna...- wyszeptał z troską.
             Brunetka gwałtownie zerwała się z łóżka i ruszyła do łazienki, starając się po drodze wyminąć chłopaka, który w ostatnim momencie pochwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie.
- Nawet nie próbuj!- ryknęła, wyszarpnąwszy się z jego uścisku.
             Wbiegłszy do łazienki, zamknęła za sobą drzwi na klucz, a potem usiadła na krawędzi wanny, pozwalając dać upust swoim emocjom. Jak zwykle Justin trafił w jej czuły punkt jakim jest wzrost. Carter nienawidziła siebie za to, że jest tak niska. Nawet cholerne szpilki, które były obuwiem dominującym w jej garderobie, nie dawały jej wymarzonego metra siedemdziesiąt, który jest uznawany za ideał kobiecości.
*
             Chodził nerwowo po domu, próbując sobie przypomnieć gdzie i kiedy po raz ostatni widział swój paszport, jednak to okazało się trudniejsze niż przypuszczał. Szatyn już od dawna nie opuścił kraju jako Justin Bieber. Pracując dla "Daredevils", działał pod innym imieniem i nazwiskiem, jakie instytucja załatwiała swoim pracownikom w trosce o ich bezpieczeństwo.
- Widziałaś moje dokumenty?- zapytał chłopak, spoglądając na zdesperowaną Kayle, przygotowującą sobie miksturę, która zapewne miała wyzwolić ją od morderczego kaca. Brunetka jedynie odchrząknęła głośno, co oznaczało, że wciąż była obrażona po porannym incydencie. Właściwie od tego czasu nie odezwała się do Justina ani słowem.
- Dziękuję za pomoc- warknął, z całej siły trzasnąwszy drzwiami lodówki, którą otworzył tylko po to by móc się na czymś wyżyć. Carter w żaden sposób nie zareagowała na zachowanie przyjaciela, choć dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa gdy w kuchni rozległ się huk. Nie chcąc dać po sobie niczego poznać, dziewczyna chwyciła za dzbanek lemoniady i w mgnieniu oka wypiła całą jego zawartość. 
               Nie mogła uwierzyć w to, że ten roztrzepaniec nie zauważył jeszcze małej, granatowej książeczki leżącej na białej komodzie w sypialni. Od pół roku paszport leżał i kurzył się w tym samym miejscu, jednak biorąc pod uwagę spostrzegawczość Justina, dla niego ów dokument wtopił się w mebel już dawno temu.
- Kurwa, mam!- rozentuzjazmowany głos szatyna rozległ się po mieszkaniu, na co Kayle przewróciła teatralnie oczami.
- Zbieraj się. Za pięć minut podjedzie taksówka- brązowooki rzucił oschłym tonem, nawet nie patrząc na przyjaciółkę. Doprawdy coraz bardziej grała mu na nerwach.
            Kiedy zapiął zamek u swojej walizki, rozsunął czarny metalowy uchwyt i pociągnął swój bagaż w stronę wyjścia, taranując po drodze torbę brunetki. Tym razem chłopak nie zamierzał popisać się jakim to on  jest dżentelmenem, zabierając ekwipunek dziewczyny. Poranna sprzeczka zainicjowana była ze strony Carter, tak więc to ona powinna wyciągnąć rękę jako pierwsza, a do tego czasu miała radzić sobie sama. Nie pierwszy i nie ostatni raz była skazana na własne siły.
*
               Zapłacił taksówkarzowi należną kwotę i wyszedł z auta, nawet nie fatygując się by z grzeczności otworzyć drzwi po stronie Kayle. Po prostu, szatyn wyciągnął z bagażnika swój neseser i ruszył w kierunku Jordana palącego papierosa przy wejściu na halę odlotów.
- Pokłóciliście się?- zapytał czarnowłosy, całkiem zapominając o przywitaniu.
- Daj spokój, nie chce mi się o tym gadać- Justin przetarł oczy ze zmęczenia. Sen długo nie przychodził do niego tej nocy. Wzmagająca się adrenalina oraz nerwy przed nadchodzącymi dniami, tworzyły mieszankę wybuchową, która skutecznie niszczyła psychikę Biebera. Dziwne, lecz nigdy wcześniej nie czuł takiego lęku  jak teraz. Z drugiej strony, kiedyś było całkiem inaczej... Preston był częścią gangu i nikt nie podejrzewałby, że może wydarzyć się taka tragedia. Po prostu nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkim ryzykiem jest ta przeklęta praca.
- Chodź, pójdziemy się odprawić- westchnął murzyn, przydeptując butem peta.
             Bieber przytaknął obojętnie głową i spojrzał na Kayle, która wraz z innymi stewardessami oraz pilotami samolotu przeciskała się przez kolejkę do kontroli osobistej. Oby w Londynie było lepiej, powiedział w swoich myślach.
- Stary wróć na ziemię- mruknął West, cofnąwszy się do przyjaciela nadal stojącego w tym samym miejscu.
- Co?- zdezorientowany szatyn podniósł do góry brew.
- Justy, przestań no! Przejdzie jej. Zabierzesz ją wieczorem na kolację, dasz kwiaty i zapomni o sprawie...- chłopak poklepał po ramieniu nieco wyższego od siebie kumpla.- Masz adres bazy?
- Barret przyjedzie po nas na lotnisko- chrypnął, podążając za Jordanem.
              Rzuciwszy na taśmę swój bagaż, kurtkę oraz pozostałe rzeczy, przeszedł przez bramkę i uśmiechnął się półgębkiem, zobaczywszy światełko palące się na zielono. W sumie to było oczywiste. Jak na razie niczego nie przemycał. Chyba, że ta magiczna maszyna potrafiłaby odczytać kumulujące się w człowieku napięcie- wtedy mogłoby być nieco gorzej.
- Wyobraź sobie, że moja matka próbowała mnie umówić z Barbeeshą- zaśmiał się czarnowłosy, krocząc drogą do kołnierza prowadzącego na pokład samolotu.
- I co w tym złego?- zapytał Justin, parsknąwszy śmiechem.
- Małolata gra dewotkę, a puszcza się z każdym za kasę na prawo i lewo- odrzekł oburzonym tonem.
- A powiedz mi Jo, czego ty się kurwa spodziewasz po ludziach z Florence-Graham?- szatyn rozłożył ręce.- Mało tam widziałeś przez te pierwsze siedemnaście lat?
            West pokręcił lekko głową i zacisnął usta w wąską linię. Może niepotrzebnie rozpoczynał temat wiedząc, że Justin doświadczył tam gorszego życia niż on sam...
*
            Celowo nie siedział w pomieszczeniu z resztą gangu, bo chyba chwyciłby za broń i wszystkich porozstrzelał. Bieber nie bardzo potrafił zrozumieć, czym ekscytowała się reszta ekipy. Zachowywali się tak zwyczajnie, jakby mieli za chwilę pójść do supermarketu i kupić worek ziemniaków... Z drugiej strony to nie oni musieli wykonać najtrudniejszą robotę, a on i Jordan.
             Spojrzawszy na wyświetlacz telefonu, ujrzał na tapecie zdjęcie roześmianej od ucha do ucha Kayle. Nie mógł w tym momencie  powstrzymać się by jej nie usłyszeć. A co jeśli to miała być ich ostatnia rozmowa? Westchnął głośno i wybrał Jej imię z listy kontaktów. Słysząc w słuchawce piąty sygnał, zawahał się na moment, czy Carter w ogóle zdecyduje się odebrać. Rano w domu oboje byli w stanie skoczyć sobie do gardeł i tylko szukali kolejnej zaczepki do sprowokowania siebie nawzajem.
- Justin?- zapytała zdziwiona.
- Kay, miałabyś ochotę zjeść ze mną dzisiaj kolację?- zapytał drżącym głosem.
- Z przyjemnością- odparła serdecznie, tak jakby wcale nie była na niego zła.
- Przyjdę po Ciebie o dwudziestej pierwszej- powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Do zobaczenia- westchnęła, zanim się rozłączyła.
              Dołączył do pozostałej trójki chłopaków, zacięcie przygotowujących się do wyjścia. Zerknąwszy w lustro, szatyn ubrał kominiarkę, kask motocyklowy i ciemne okulary.
- Gotowy?- zagadnął czarnowłosy, stając obok przyjaciela.
- Już czas...- Bieber kiwnął głową i ruszył w kierunku dwóch motorów stojących na środku hali.
- Chłopaki, powodzenia- powiedział Barret, strzepując kurz ze swojego zbyt obcisłego garnituru, który zwykł nosić niezmiennie od czterech, a może nawet i wielu więcej lat.- Wiecie gdzie będzie czekała furgonetka.
             Justin i Jordan spojrzeli na siebie nawzajem, a następnie z piskiem opon wyjechali z wielkiego garażu. Ta misja musiała się udać, przecież nie brali pod uwagę innej opcji.
              Przebywali ulice z zaskakującą prędkością, bez obaw o pościg policyjny. Adrenalina powoli zaczęła czynić swoje, przez co oboje byli teraz zdolni do wszystkiego. Jak zwykle szatyn obejmował prowadzenie, choć w tym momencie nie miało to jakiegokolwiek znaczenia. To nie był wyścig samochodowy na starym lotnisku - to był wyścig o wolność.
               Zatrzymawszy motory przed budynkiem, w którym mieścił się bank, Bieber jak i West, chwycili za pistolety i pewnym krokiem weszli do środka.
- Na ziemię!- krzyknął szatyn, przebijając się swoim zmienionym głosem przez odgłos strzałów oddawanych przez Jordana w stronę kamer.
             Kiedy wszyscy spanikowani klienci położyli się na podłodze i błagalnym wzrokiem prosili napastników o nie zabijanie, Justin podszedł do dwóch kobiet siedzących za biurkiem, po czym przyłożył pistolet do skroni jednej z nich.
- Spakuj wszystkie pieniądze z sejfu i grzecznie mi je podaj, albo inaczej pożegnasz się z koleżanką- zaszantażował szeptem drugą, obserwując strach malujący się na jej pobladłej twarzy.
- Alyson, rób co mówi!- krzyknęła pochwycona bankierka, ze strachu zaciskając mocno powieki. Jej usta co rusz nadawały bezdźwięczny kształt trzem imionom, zapewne należących do jej męża oraz dzieci.
              Wystarczyła tylko chwila, by Bieber trzymał w swoich rękach torbę wypchaną pęczkami pieniędzy. Też pozostał krótki moment do przyjazdu policji, więc puścił wolno zakładniczkę i szybkim krokiem, wraz z murzynem, wyszli z budynku, wciąż wymachując bronią przed leżącymi na ziemi ludźmi. Zarzuciwszy ekwipunek na plecy Jordana, wskoczył na motor i odjechał szybko, odwracając się tylko na sekundę, by sprawdzić czy towarzysz jedzie tuż za nim. Tak trzymaj Jo, damy radę, krzyknął w myślach rozradowany, widząc otwartą pakę furgonetki, na którą musieli już tylko wjechać  żeby misja została ukończona z powodzeniem.
*
            Spojrzała na zegar, który wskazywał punkt dwudziestą pierwszą. Nie lubiła gdy się spóźniał, choć rzadko mu się zdarzało bo nie bywało to w jego stylu. Zerknąwszy na wyciszony telewizor, włączony tylko po to by nie czuła się samotnie, Kayle pokręciła głową z niedowierzaniem, przeczytawszy informację na pasku biegnącym na dole ekranu - "Z OSTATNIEJ CHWILI: Obrabowano bank w Londynie". Dla brunetki było to wręcz nie do pomyślenia, żeby napaść na bank, teraz- w czasach kiedy policja jest tak dobrze wykwalifikowana. Szczyt kretynizmu!
***
  • Cieszę się, że ktoś jeszcze ze mną został. Naprawdę nie spodziewałam się, że jest jeszcze tyle osób, które chciałyby przeczytać moje nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że tematykę uważacie za choć trochę oryginalną- nawet jeśli wiele osób pisze o Justinie jako bad boy'u.
  • Jeśli chcecie być informowani o NN, piszcie linki w komentarzach, ewentualnie twitter'a, bo specjalnie założyłam @storytellerfun 
  • Postanowiłam, że zabiorę się za tłumaczenie bloga, jednak z tych 15, które do tej pory zdążyłam przeczytać, żaden nie powala na kolana. Jeśli macie jakieś propozycje, dajcie mi znać. Będę naprawdę wdzięczna ;-)
Pozdrawiam!

16 komentarzy:

  1. asdfgfds uwielbiam justina w takiej postaci. czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie spodziewałam się takiego Justin'a, pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Myślałam że to będzie kolejna z tych miłosnych i romantycznych historii a tu proszę, taka niespodzianka. Jestem pod wrażeniem, oby tak dalej. Szczerze mówiąc podoba mi się opisywany tak Justin. Na prawdę zmysłowo piszesz, można się wczuć w to wszystko, dokładnie opisujesz, nie ma się do czego uczepić, perfekcja. Niecierpliwe czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Podobała mi się ta akcja z napadem na bank, lubię jak dużo się dzieje w opowiadaniu :)
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję że wszystko bd dobrze i ich nie złapią. Życzę weny xox.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy mi się zdaje, czy Kayle nie wie o ciemnej stronie Justina? Czy chłopak nie naraża jej w ten sposób na niebezpieczeństwo?
    Rozdział, oczywiście perełka! Rozsmakowywałam się w każdym słowie, istne cudo. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki opisałaś jego uczucia, bo to na Justinie się skupiam. Czekam na dalszy rozwój akcji! Co do informowania, tak, chciałabym, abyś mnie powiadamiała o rozdziałach, bo czytam trochę blogów i nie sposób się w nich wszystkich połapać :)
    www.wykrzesac-resztki-czlowieczenstwa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się to opowiadanie ;) Jest niezwykle oryginalne Xx Strasznie fascynuje mnie relacja pomiędzy Justinem i Kayle. Czekam na nn ;)
    http://career-destroys-people.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne ;)
    Czekam na nn i proszę o to, żebyś mnie informowała na blogu :) Jeśli oczywiście dasz radę ;*
    Kocham xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam taką tematykę! Piszesz tak, że aż chce się czytać. Przynajmniej ja tak mam :)
    Czekam na NN, całuję <3
    @kelancey

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział drugi podoba mi się lecz nie w całości, napad na bank z którego wyszli cało i bez zadrapań, wydaje mi się nieco nierealny i to jeszcze w Londynie gdzie roi się od policji i wszystko jest dokładnie upilnowane, jednak zgodzę się czasem na podkolorowywanie faktów, ma to w sobie jakiegoś rodzaju urok, bardzo podobają mi się relacje między Kayle i Justinem, reszta zdaje mi się wyszła ci idealnie. Z niecierpliwieniem czekam na rozdział trzeci<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy opowiadanie będzie związane z Kayle'ą i Justinem czy Justin pozna kogoś ? Bardzo mnie to ciekawi. ;) A co do rozdziału to genialny, boski. Super się czyta. Czekam na następny. < 3

    OdpowiedzUsuń
  11. Justin w gangu? :O I do tego w gangu specjalizującym się w napadach i kradzieżach? :O Tutaj kompletnie mnie zaskoczyłaś! Tego się nie spodziewałam. Domyślałam się, że zapewne jego praca nie jest w zupełności "czysta", normalna i legalna, ale o czymś takim nawet nie pomyślałam. Wydaję mi się, że Kayle o niczym nie wie, czyli jednak Justin nie jest aż tak oddanym, szczerym przyjacielem i ukrywa przed nią swoją ciemniejszą stronę życia. Zapewne robi to by ją chronić jak i siebie i kumpli z gangu. W końcu popełniają przestępstwa, co normalny człowiek nie jest w stanie od tak zaakceptować. Bardzo podoba mi się relacja między Kayle i Justinem, bo nie przedstawiasz jej jako takiej cukierkowej przyjaźni opartej na erotycznych uniesieniach, nie ma istnej sielanki, której ja osobiście nie lubię. Kłócą się, sprzeczają, nie są dla siebie mili 24/h, co jest bardzo realne i normalne w takich "związkach". Oboje są uparci i zadziorni, co dodaje tego "czegoś" ich relacjom. I like it! :) Rozdział długi, świetnie napisany, czego chcieć więcej? Zupełnie niczego nie brakuje mi w tym opowiadaniu i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny jak i wolnego czasu na pisanie :))


    http://suckerlove-is-heaven-sent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę nie chciałabym cię urazić. Jednak totalnie scenę z bankiem zerżnęłaś z "Drugiego Oblicza". No po prostu dodałaś tylko jednego kolesia, trochę wypowiedzi zmieniłaś i tyle. To niesmaczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie mam pojecia co to "drugie oblicze", tak wiec pozdrawiam cieplutko- Fun.
      P.S.
      Nie sadzisz ze byloby to durne opisywac cos co zostalo ukazane wiekszej ilosci ludzi? Moje opowiadanie jest w 100% moja wyobraznia.
      W sumie dziwie sie samej sobie, ze odpisuje hejterowi, ktory zjechal mnie z anonima. Swoja droga to "dojrzaly" ruch... Czyzbym miala do czynienia z 13 latka ? ;]

      Usuń
  13. co do wcześniejszego koma, może i w "Drugim obliczu" jest podobna scena, ale podkreślam PODOBA, a to wielka różnica.
    każdy pisze jak chce i co chce.
    mi się to opowiadanie bardzo podoba, już dawno temu czytałam pierwszy rozdział i kompletnie zapomniałam, że pojawią się następne. xdd ale już nadrabiam zaległości. :) opowiadanie jest bardzo fajne i nie przejmuj się, że tak wiele osób pisze o Justinie jako bad boy'u, bo i tak każde opowiadanie jest inne, a Twoje z pewnością różni się od pozostałych bo obrałaś inną złą drogę Justina i to mi się podoba. ; D
    masz talent do pisania, więc pisz ile tylko się da. ;)
    jeśli możesz to mnie informuj: @OLLG_poland

    OdpowiedzUsuń
  14. Justin jest kretynem falalalalallalla
    @soodrew

    OdpowiedzUsuń
  15. Zachowywali się tak zwyczajnie, jakby mieliby za chwilę pójść do supermarketu i kupić worek ziemniaków... hahhahahahahah ;D
    ogólnie rozdział fajny ;)

    OdpowiedzUsuń